Jedyny taki szlak w Beskidach!
Autor: Marian Data: 2022-07-27 22:13

Babia Góra to najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego, który gwarantuje niesamowitą panoramę z wierzchołka. Na szczyt planowałem jednak dostać się jednym z ciekawszych szlaków w całych Beskidach, czyli "Percią Akademików". Co w nim takiego ciekawego? Niektóre miejsca ubezpieczone są łańcuchami i klamrami, co w Beskidach zbyt oczywiste nie jest. Chciałem na żywo sprawdzić, czy jest się czego bać. 

 

PARKING NA PRZEŁĘCZY KROWIARKI

 

Jak to w przypadku chodzenia po górach zazwyczaj bywa, możliwości wejścia na jakiś szczyt jest czasami więcej niż jedna. Tak było też w tym przypadku. Wystartować postanowiłem na Przełęczy Krowiarki, bo to tam rozpoczynała się interesująca mnie ścieżka. Znajdziecie tam spory parking, ale na przełęcz dotrzecie również, korzystając z kursujących z Zawoi busów, gdybyście nie dysponowali własnym rzęchem na kołach. No i już stojąc przy kasie biletowej Babiogórskiego Parku Narodowego, macie dwie możliwości wyboru. Szczerze natomiast mówiąc, z której byście nie skorzystali, to nie będziecie rozczarowani. 

 

JAKI SZLAK NA BABIĄ GÓRĘ WYBRAĆ?

 

Najpopularniejszy wariant wejścia na Babią Górę to szlak czerwony, który jednocześnie jest niezwykle urokliwy. Nie można się więc dziwić, że jest tak chętnie wybierany przez turystów. Ja wybrałem jednak oznaczenia niebieskie, bo mój plan zakładał zrobienie krótkiej, ale bardzo atrakcyjnej pętelki. Najpierw planowałem podejść w stronę schroniska na Markowych Szczawinach, następnie chciałem wejść na szczyt szlakiem, którego próżno szukać gdzie indziej w Beskidach, no a wracać zamierzałem właśnie tym czerwonym, widokowym wariantem. Zerknijcie na mapkę, jeśli zakręciło się wam w głowie od nadmiaru kolorów. 

 

Wydawało mi się, że to całkiem ciekawy sposób na spędzenie dnia, a spokój na szlaku tylko utwierdzał mnie w przekonaniu o dobrym wyborze. Początkowy odcinek jest bardzo spacerowy. To taki trawers stromego, północnego zbocza Babiej Góry. Miejscami wygląda ono naprawdę imponująco, a w dodatku niekiedy na szlaku pokazują się widoki. Był to naprawdę ciekawy wstęp do tego, co czekać miało mnie wyżej, a w dodatku można było nieco rozgrzać łydki. 

 

Szybko dotarłem do pierwszej atrakcji w czasie wędrówki, o której, szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie słyszałem. Mokry Stawek natomiast wygląda tak, jak wskazuje na to nazwa. Niewielkie jeziorko położone w zagłębieniu terenu i oddalone od głównego szlaku o około 80 m. Jasne, może jego widok nie wyrywa z butów, ale żal byłoby tam nie podejść. 

 

Gdybyście się jakimś sposobem zmęczyli, co byłoby tam trudne, bo teren ciągle nie zmuszał do wysiłku, to tuż przy ścieżce znajdziecie ciekawe, stylizowane ławeczki. To zawsze niezłe miejsce, żeby coś zjeść albo odpocząć przy dźwiganej w termosie kawie. Dodam również, że bardzo podobał mi się tamtejszy las i nie wiem, czego to jest zasługa. 

 

Czy tego, że szlak prowadzi w końcu w Babiogórskim Parku Narodowym i ingerencja człowieka w przyrodę jest tu mniejsza? A może to zasługa wiosny, kiedy wszystko nagle bujnie rozkwita? Cokolwiek by to nie było, maszerowało się niezwykle przyjemnie. Uparcie, choć raczej powoli zbliżałem się do górnej granicy lasu. Gdzieś wyżej było już widać skalę wyzwania, z jakimi miałem się zmierzyć, a było to niemal 500 m w pionie do pokonania. No ale w końcu po to się na ten szlak wybrałem. 

 

PERĆ AKADEMIKÓW – ŻÓŁTY SZLAK NA BABIĄ GÓRĘ

 

Po kolejnych kilkunastu minutach marszu dotarłem do Skrętu Ratowników. To tam porzuciłem niebieskie oznaczenia, prowadzące dalej do schroniska, a następnie wybrałem te żółte. 

 

To w tym momencie rozpocząłem podchodzenie szlakiem, który można uznać za wyjątkowy, jeśli chodzi o Beskidy. Poprowadzony jest bardzo stromym, północnym zboczem Babiej Góry, a wyjątkowy jest dlatego, że niektóre jego fragmenty ubezpieczone są łańcuchami i klamrami. W Beskidach to raczej sporo zaskoczenie. 

 

Faktycznie zrobiło się bardziej stromo, ale ścieżka prowadziła takim wygodnym, szerokim i kamiennym chodnikiem, więc podchodziło się całkiem sprawnie. Warto natomiast pamiętać, że z uwagi na fakt, że Babia Góra jest wysoka, a Perć Akademików prowadzi jej północnym zboczem, to śnieg lubi tam zalegać naprawdę długo. 

 

Po chwili marszu dostrzegłem pierwsze łańcuchy na Perci Akademików. Początkowa przeszkoda raczej nie sprawia problemów, chociaż jak to w takich miejscach bywa, większą rolę odgrywa to, czy nie macie jakiegoś lęku wysokości bądź przestrzeni. Ścieżka jest raczej bezproblemowa, ale wąska, więc jeżeli w górach przerażają was takie miejsca, to warto zachować szczególną uwagę. 

 

Jeżeli dobrze pamiętam i nic się nie zmieniło, to Perć Akademików jest jednokierunkowa. Gdybyście planowali więc powtórzyć tę pętelkę, to trzeba maszerować w tym właśnie kierunku, w którym robiłem to ja. Kolejne miejsce z łańcuchami było już znacznie ciekawsze, przy czym dla przeciętnie sprawnej osoby, dalej nie powinno stanowić problemu. 

 

Najciekawsza przeszkoda na tym szlaku natomiast znajduje się w miejscu o nazwie Czarny Dziób. Jest tam zamontowanych parę klamer, co oznacza, że do góry wychodzi się trochę jak po drabinie. Jeśli nie macie lęku wysokości, to na pewno świetnie sobie poradzicie. Może tylko pierwszy krok stanowi jakąś przeszkodę dla niskich osób, ale skoro ja dałem radę, to wy też sobie poradzicie. 

 

I to chyba na tyle, jeżeli chodzi o trudności związane z Percią Akademików, ale nie podejmę się ich oceny. W górach, jak wiadomo, sporo zależy od subiektywnych odczuć. Dla kogoś przejście może być bardzo łatwe, dla innych może być umiarkowanie trudne, a jeszcze ktoś inny w ogóle się tam nie zmęczy i nie zauważy, że jakiekolwiek łańcuchy tam były. 

 

Faktem jest jednak, że te sztuczne ułatwienia to bardzo fajne urozmaicenie szlaku. Podobał mi się ten odcinek, ale czy spodoba się wam, tego nie wiem. Myślę, że to fajne przetarcie i trening, jeżeli na przykład chcielibyście ruszyć w Tatry, a nie mieliście do tej pory żadnej styczności z łańcuchami na szlakach. Fajne miejsce, żeby trochę się sprawdzić. 

 

SZCZYT BABIEJ GÓRY

 

Do pokonania pozostał mi już tylko odcinek prowadzący ponoć największym w całych Beskidach Zachodnich rumowiskiem skalnym. Wydawało się, że szczyt jest już na wyciągnięcie ręki, ale trochę czasu trzeba na tym podejściu spędzić. Babia Góra, zwana też niekiedy "Matką Niepogody", właśnie tam przywitała mnie wiatrem. Biorąc pod uwagę natomiast warunki, jakie tam zazwyczaj panują, można było powiedzieć, że był to zaledwie lekki zefirek. Diablak, bo ta nazwa też funkcjonuje, to niekiedy również królowa Beskidów. I trudno się dziwić, bo jest to najwyższa góra w Polsce, która znajduje się poza Tatrami, no i druga, jeżeli chodzi o wybitność, bo ustępuje tylko Śnieżce. 

 

Widoki ze szczytu są naprawdę rewelacyjne. W dole widać między innymi Zawoję, która wierzcie albo nie, znajduje się prawie kilometr niżej. Robi to wrażenie, bo pokazuje, jak bardzo ten masyw góruje nad okolicą. Nie sposób oczywiście zapomnieć o Tatrach, które z Babiej prezentują się znakomicie. No, jeśli traficie na przejrzyste powietrze. 

 

Po krótkiej przerwie, kiedy nacieszyłem już oczy widokami, wybrałem się w drogę powrotną. W tym celu wybrałem szlak koloru czerwonego, bo to on miał mnie sprowadzić z powrotem na Przełęcz Krowiarki. 

 

W międzyczasie minąłem jeszcze szczyt, o chyba mojej ulubionej nazwie w całych Beskidach. Jest to, uwaga, Gówniak. Skąd ta nazwa? Musiałem to sprawdzić i okazało się, że jej pochodzenie związane jest z wypasaniem wołów. Jak to możliwe? A no dawno temu, orawscy pasterze zaganiali w czasie kiepskiej pogody swoje stada w pobliże okolicznych wychodni skalnych. Jak natomiast wiadomo tam, gdzie dużo wołów, tam i sporo odchodów. Stąd właśnie nazwa Gówniak, która, sami przyznajcie, jest dosyć specyficzna. 

 

Zejście było bardzo przyjemne i widokowe. Szlak prowadził otwartym grzbietem, a później wśród kosówki. Ostatnim widokowym miejscem na szlaku była Sokolica. 

 

 

Wycieczkę w tym wariancie mogę tylko zachwalać. Według map czeka was 12 km marszu, co powinno zająć około 4 godz. i 40 min. To oczywiście czas samego marszu, więc warto doliczyć trochę na przerwy. W tym czasie pokonać trzeba też około 800 m w pionie. Trasa jest bardzo różnorodna, w dodatku widokowa, a i zabawa na łańcuchach może się podobać.

źródło tekstu

 https://www.onet.pl/turystyka/zieloniwpodrozy/jedyny-taki-szlak-w-beskidach-najciekawsza-przeszkoda-to-czarny-dziob/rc2l8ep,30bc1058

 

 

Ocena: 0
Komentarze
Dodał(a): nenIngefs Dnia: 2023-01-15
<a href=https://doxycycline.world/>alcohol doxycycline</a> 1010, with use and labeling limitations, as allowed for use in treating dogs, cats, horses, and cattle